niedziela, 14 października 2012

Zawieszenie

Nie wiem na jak dlugo,ale muszę zawiesić bloga. Myślałam, że na studiach będę miala więcej czasu na blogowanie,ale szczerze mówiąc, jeśli mam poświęcać choćby kilka godzin tygodniowo na blogi, to nieee - odpadam. Wolę poczytać, obejrzeć coś - po prostu jakoś lepiej spożytkować wolny czas, bo nauki sporo, jeszcze ćwiczenia i ogolnie ciągle "coś" muszę zrobić, gdzieś pójść. Nie mówiąc już o wykładach...
Tutaj będę wchodzić tylko po to, żeby odznaczać dni bez słodyczy oraz aby zaglądać na kilka wybranych blogów m.in.: Tygryska, Niebieskiej, Kamy, Marthy Em, Pauliny(oczywiście mam na myśli cytrynazmiodem).

Ech... Do zobaczenia :)


piątek, 5 października 2012

Studenckie życie vs oszczędzanie.

"Biedny student" to wyrażenie, które na stałe przylgnęło do każdej osoby, która studiuje, niezależnie od tego, ile ma pieniędzy. Oczywiście nie stało się to bez powodu. Osoby, które zaczynają studia muszą tak zagospodarować otrzymane od rodziców pieniądze, aby wystarczyło "na życie" i na imprezy. A jest to bardzo trudne. Osobiście znam przypadki, gdzie znajomi schudli, bo oszczędzali na jedzeniu, żeby mieć na alkohol. Osobiście szkoda by mi było marnować aż tyle pieniędzy na zabawę, aczkolwiek teraz niczego sobie nie odmawiam, bo:
-chcę nawiązać nowe znajomości
-chcę skorzystać z reszty czasu, jaki mi został
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że MUSZĘ zacząć oszczędzać. Nie na alkohol, ale dla samej siebie. Żeby mieć. Żeby może potem coś sobie kupić. Żeby CZUĆ się lepiej. Tak, pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa. Po cichu sobie marzę, że jak schudnę,to kupię sobie za te pieniądze ładne ubrania :) Haha:D
Dlatego dzisiaj i przez najbliższe dni postaram się w miarę dokładnie ułożyć plan wydatków, zachowałam rachunki ze sklepów, obliczę na ile wystarczą mi dane produkty i do dzieła.
Moim idealnym celem finansowym byłoby zaoszczędzenie 100-200zł miesięcznie bez uwzględniania pieniędzy, które mam obecnie. No wiadomo, 200 to już dużo jak dla mnie,ale 100- kto wie, może się uda?
Jeśli chodzi o pracę, to odpada. Jestem na pierwszym roku prawa i muszę się uczyć. Zresztą, rodzice by mi nie pozwolili pracować w tym roku, tym bardziej, że mają odłożone pieniądze na wszystkie lata mojego studiowania. Choć przyznam, że fajnie by było znaleźć coś takiego dorywczego, co "dałoby mi" ok. 100zł miesięcznie. Taki mały zarobek dla mojej przyjemności. Pomyślę nad tym :D

A wy? Macie jakieś pomysły na oszczędzanie?

poniedziałek, 1 października 2012

100 dni bez słodyczy.

Początek miesiąca sprzyja nowym postanowieniom. Dodatkowe kilogramy również^^. Mieszkając w domu byłam skakazana na pokusy ze strony mojej rodziny. Mama szła do sklepu - kupowała słodycze, tata- kupował. Siostra - tak samo. Przyjeżdża ciocia - ciastka na stole. Przyjeżdża siostra cioteczna - przywozi coś słodkiego (ma swój sklep). Niby powinnam ćwiczyć silną wolę i w ogóle,ale nie było to łatwe lub po prostu byłam zbyt słaba. Faktem jest jednak to, że gdy sama chodzę do sklepu, to nie kupuję słodyczy. Więc teraz, gdy mieszkam sama powinno być łatwiej. Wiem,co powiecie: mogłaś poprosić rodziców, żeby nie kupowali. Tak też robiłam,ale wyobraźcie sobie, że moja mama na przykład kupiła mi coś słodkiego TEGO SAMEGO DNIA. Horror, prawda? Oczywiście czasem faktycznie mi nie kupowali,ale trwało to zazwyczaj tylko kilka dni. Potem moja siostra prosiła o np. batona, a oni kupowali też dla mnie. I wtedy już nie potrafiłam się oprzeć...

A teraz to szkoda mi będzie pieniędzy na słodycze, haha xD Nie no, tak na poważnie: skoro czysta dieta to 70% sukcesu, to nie mam nad czym się zastanawiać. Wpłynie to również pozytywnie na moją cerę i mam nadzieję,że na samopoczucie również.

Rezygnuję ze wszystkiego,co słodkie i fast foodowe. Nie będę robić listy,bo nie jest to potrzebne. Domowe wypieki też odpadają. Będę jadła tylko to,co sobie zaplanuję. Pierwszą relację zdam za tydzień. Drugą za miesiąc. Trzecią po upływie 50 dni, a czwartą na sam koniec (który ,mam nadzieję, będzie jednocześnie początkiem całkowitej rezygnacji ze słodyczy). Jeśli jesteście tym zainteresowane, to zapraszam na bloga Niebiesko-szarej, która zrezygnowała ze słodyczy kilka lat temu:D


Start: 03.10.2012r
Koniec: 11.01.2013r.
100 dni to 2400h/144000min

EDIT: Miało być od pierwszego października,ale cholera... wczoraj na imprezie zamówiłam drinka i podali go z bitą śmietaną. Głupio było cokolwiek z tym zrobić, więc stwierdziłam,że już trudno - zacznę od 3. :)


niedziela, 30 września 2012

Poniedziałkowy zawrót głowy.

Tak, jestem normalna i wiem, że dzisiaj niedziela. :D Tematem dzisiejszej notki będą zmiany. Wszystko to związane jest z tym, że skończył się czas wolny. Należy ustalić pewne priorytety, zaplanować wszystko, itd. Chcę też wyprzedzić fakty i włączyć tryb oszczędzania zanim naprawdę zostanę biedną studentką (tak, byłam na zakupach^^).
Przerywam ćwiczenia na tydzień. Dlaczego? Ano dlatego, że cały ten tydzień jestem zabiegana, muszę załatwić mnóstwo spraw a nie znam jeszcze rozkładów i chodzę wszędzie na piechotę. Wczoraj byłam wykończona, zgubiłam się kilka razy. Po powrocie do domu padłam trupem o 18:00 i wstałam dopiero drugiego dnia o 10:00(z tym,że nie spałam całą noc, bo kilka godzin prowadziłam samochód, a drugie kilka siedzialam jako pasażerka, a prowadził tata). Poza tym chcę najpierw pochodzić chwilę na zajęcia, rozeznać się i w ogóle i wtedy wszystko jeszcze raz zaplanować.
O ile z ćwiczeniami muszę poczekać, o tyle nic nie stoi na przeszkodzie, żebym jadła czysto już teraz. Oczywiście nie będzie to 100% czysto,bo muszę zamówić whey i olej kokosowy (dlatego oficjalny start planuję właśnie na poniedziałek 8 października,bo wtedy wszystko już powinno przyjść). Ale nie będzie też śmieci. Po prostu nie będę jadła w idealnych proporcjach.

W ciągu tego tygodnia zamierzam sobie wszystko dokładnie rozplanować. Nie chcę marnować czasu.

Nowe mieszkanie jest super, współlokatorka jest bardzo miła, wesoła i ogólnie wszystko wskazuje na to,że dobrze trafiłam. Chociaż tyle :D Jutro mam spotkanie integracyjne z całym rocznikiem, a pojutrze grupowe. Ciekawe, jak będzie :)

Rzucam sobie wyzwanie, ale o nim napiszę w następnej notce. Nie spodziewajcie się czegoś niesamowitego - chyba każdy przynajmniej raz w życiu próbował czegoś takiego :D



czwartek, 27 września 2012

Inspiracje książkowe i farbowanie włosów

Już jutro wyjeżdżam. Nie mogę się doczekać, ale z drugiej strony trochę się boję, jak to będzie. Czy współlokatorka jest ok? Czy znajomi ze studiów będą fajni? Czy znajdę przyjaciół? Ech... :) Jest wiele rzeczy, które zamierzam zrobić niemalże od razu po przyjeździe (oczywiście oprócz zakupów). Jedną z tych rzeczy jest: BIBLIOTEKA. Znudziło mi się czytanie e-booków, tęsknie za tradycyjnymi książkami i już nie mogę się doczekać Wiedźmina :D Dzisiaj pofarbowałam włosy. Zadanie było trudne,bo miałam spore odrosty, a chciałam ufarbować też całe włosy. Oczywiście wszystko robiła mama - jak zwykle :) Nie wyszło jak chcialam, nie jest idealnie i przyznam, że pierwszą godzinę po wyschnięciu włosów przepłakałam. Ale potem jakoś zaczęłam się przeglądać w lusterku i faktycznie chyba nawet bardziej mi do twarzy w lekko jaśniejszych włosach. Jeśli chodzi o sam proces farbowania to wygladał on następująco: 
-farbowanie odrostów -->czekanie 25 minut
-farbowanie reszty --> czekanie jakieś 10-15minut
-zmycie farby łagodnym szamponem z SLS (Avea się chyba nazywa)
-nałożenie odżywki Isana na kilka minut
-płukanka octowa w proporcji 1litr wody i 1,5łyżki octu 
Odżywki dołączone do farb oddałam siostrze(zużyłam 2 opakowania farby),bo ona ma i tak zniszczone włosy, więc robi z nimi co chce i nakłada byle co. 

A teraz trochę książkowych inspiracji. :)


środa, 26 września 2012

Przygotowania :D

Dawno nie pisałam,ale mam usprawiedliwienie :) W nocy z piątku na sobotę wyjeżdżam do innego miasta(na razie nie będę pisać, co to za miasto). Oczywiście to wszystko związane jest ze studiami. W każdym razie pakuję się już od kilku dni, piorę, prasuję, segreguję, robię listy. Już nie mogę się doczekać^^

Oczywiście staram się wykorzystać ten czas dla siebie, dlatego oglądam sporo filmów, Gotowe na wszystko(wciągnęłam się :P), czytam. Nawet coś narysowałam, choć nie jestem zadowolona z efektów. No,ale nie dziwię się, skoro tak rzadko to robię.

Treningi oczywiście nadal są,ale robię 3x w tygodniu, a nie 4 tak jak wcześniej, bo doradzałyście zawsze, że lepiej wolniej i skuteczniej, a gdy robiłam 4x w tygodniu, to byłam bardziej zmęczona i czasem trening był taki nijaki. Wczoraj robiłam trening B i pozytywną rzeczą jest to, że po ukończeniu mimo, że byłam wykończona, to jednak wiem, że dalabym radę zrobić 4 obwód (no może przy wykrokach bym padła na twarz,ale najwyzej zrobilabym o kilka powtórzeń mniej). Dlaczego mimo wszystko poprzestałam na 3? No niestety takie są uroki dzielenia pokoju z siostrą, która już od 2 obwodu krzyczała, żebym już kończyła,bo chce wejść do pokoju. :P Jeśli chodzi o obciążenia, to pozostaje mniej więcej bez zmian.
Rezultaty: przyznam szczerze,że nie mam pojęcia czy waga/wymiary spadły. Nie sprawdzam tego w ogóle, bo boję się rozczarować i boję się, że brak zmian mógłby mnie zniechęcić. Więc poczekam na pierwsze wizualne efekty, które dostrzegę gołym okiem :D Jeśli chodzi o te wymiary, to jest jeszcze jedna sprawa, mianowicie- puchnięcie, o którym mówiła Tygrysek oraz okres, a raczej PMS,ale o tym kiedy indziej.

Brakowało mi ostatnio cardio :D Jeździłam czasem na rowerku stacjonarnym,ale w ogóle się na nim nie męczę, więc postanowiłam złożyć to cholerne puchate coś (tj. dywan) i skakałam na skakance :)

No i jeszcze coś - jestem zauroczona babeczkami marchewkowymi <3

To chyba tyle na razie :)

EDIT: Z mniej fajnych wiadomości: przez całe wakacje praktycznie nie widziałam komarów na oczy, a dzisiaj w nocy jedno komarzysko mnie tak użarło, że ciągle siedzę i się drapę (mam 5 ugryzień! ) wrrr...



poniedziałek, 17 września 2012

Pielęgnacja twarzy - WOW

 Minął tydzień odkąd rozpoczęłam nowy etap pielęgnacji twarzy. Najpierw wyjaśnię na czym polegał, a potem napiszę o efektach:
-rano i wieczorem - tonik z kwasem migdałowym 5%
-po ok. 20min. od użycia toniku - olejek tamanu (czasem z kwasem hialuronowym, czasem bez,ale częściej bez)
-OCM - zrobiłam tylko raz i to w mega uproszczonej wersji z oliwą z oliwek, olejkiem tamanu i ciepłą wodą
-na drapaniu przyłapałam się dwa razy po prawej stronie (!!!)
-podkładu użyłam tylko raz w tym tygodniu
-ograniczyłam nabiał
-niestety słodkie nie zostało wyeliminowane, a jedynie minimalnie ograniczone (do poprawy!!!)
-w ciągu dnia, jak dotknęłam twarzy i nie czułam olejku pod palcem, to oczywiście smarowalam się olejkiem tamanu, niezbyt często,ale myślę, że ŁĄCZNIE w ciągu dnia smarowałam się nim 4 razy.
-raz zrobiłam peeling z korundu
-raz zrobiłam maseczkę ze spiruliny

Efekty: 
Już na drugi dzień wyskoczył mi pryszczol na nosie. Spojrzałam w lustro, WTF?? Oczywiście byłam trochę zaskoczona i zła, ale pomyślałam -trudno, może będę miała wysyp. Na szczęście jednak wysypu nie było. Powiem więcej: pozostałe pryszcze albo całkiem zniknęły albo zmalały, twarz się wygładziła i jakby lekko rozjaśniła(promienieje??). Jest milsza w dotyku. Oczywiście początkowo myślałam, że to placebo(często u mnie występuje, lol), ale zmieniłam zdanie, gdy mama wczoraj zapytała czy mam podkład na twarzy, a ja zdziwiona odparłam, że nie. Wywiązała się dyskusja i zarówno mama, jak i siostra powiedziały, że widzą poprawę! :D Dzisiaj była u mnie siostra cioteczna, która o mojej pielęgnacji nie wiedziała i sama też wspomniała, że "coś mi z buzi trochę poschodziło". Wtedy postanowiłam, że napiszę posta o pierwszych efektach. Oczywiście, NIE SA ONE SPEKTAKULARNE, co to to nie. Ja po prostu miałam twarz w kiepskim stanie, więc najmniejsza poprawa jest u mnie zauważalna.
Wracając do drapania policzka po prawej stronie, przy którym postawiłam wykrzykniki. Otóż tam poprawa była do czasu, gdy właśnie popełniłam ten grzech i rozniosłam bakterie drapiąc. Jestem w ogromnym szoku,bo naprawdę  NIGDY nie przypuszczałam,że to moje drapanie (bo tu już nie chodzi o wyciskanie, tylko o takie prawdziwe drapanie) wpływa tak źle na moją twarz. Pewnie, że słyszałam o roznoszeniu bakterii,ale no kurde, nie docierało to do mnie, dopóki nie zaczęłam z tym przesadzać.

Tonik ma mi wystarczyć jeszcze na tydzień, potem zacznę stosować peelingi z kwasem migdałowym. Następne podsumowanie będzie ze zdjęciami i przypuszczam, że pozwolę sobie na nie najwcześniej za miesiąc, ale możliwe, że dopiero za trzy, ze wzgledów technicznych.

Pozdrawiam :)

EDIT: Przy takiej pielęgnacji, szczególnie mam na myśli kwas migdałowy, najlepsze efekty osiągne właśnie po 3-4miesiącach, później będę musiała zdecydować się na coś innego,bo kwasy AHA, do ktorych należy mój migdałowy, działają właśnie przez taki okres, potem skóra się przyzwyczaja.
EDIT2: klik - tutaj znajdziecie więcej informacji o toniku, polecam poczytać również inne notki :)
klik - tutaj wykonanie toniku krok po kroku wraz ze zdjęciami :)